Matko Boska, jak to człowiek szybko przyzwyczaja się do luksusu. Kiedyś, jak się jechało na przykład do Łeby na wczasy nad morzem czy chociażby za czasów studiów do rodziców, żeby wyprać ciuchy, nie było dziwne kiwanie się godzinami w osobowym pociągu. A teraz… Jak się przez pół roku pojeździ sobie samochodzikiem do pracy, na zakupy czy też do rodziny to się szybko można przyzwyczaić do wygody. Nie ma ludzi kaszlących na ciebie, nie trzeba znosić fochów obcych, człowiek słucha sobie muzyczki jakiej chce i przede wszystkim ma swobodę. Swobodę jazdy, prędkości, drogi i towarzystwa.
No, ale wracajmy do tematu. Samochód się zepsuł zaraz przed świętami
wielkanocnymi. Koszmar! Nie dość, że trzeba było jechać pociągiem (PKS nie kursował) to jeszcze o nieludzkiej porze. No, ale co tam, spakowaliśmy śniadanie w worki papierowe, dodaliśmy po jabłuszku i w drogę. Na dworzec złapaliśmy taksówkę, która nas szybciutko dowiozła na miejsce. Oczy mi się same zamykały, w końcu wyjeżdżaliśmy z Torunia około 6 rano. W Inowrocławiu zjawiliśmy się niedługo później. Po przyjeździe okazało się, że trzeba było zapakować śniadanie w worki klejone, bo nam połowa kanapek wylądowała w torbie. Ech, te pomidory Na miejscu u rodziców zjedliśmy świąteczne śniadanko, pogadaliśmy z rodzinka i dalej w drogę, tym razem do Piły. Aby nie tracić czasu, obydwoje, oczywiście, wzięliśmy ze sobą mnóstwo mądrych książek do poczytania. No, może ja zabrałam tylko jakieś tam łatwe czytadło, ale narzeczony ambitnie targał i potem, tak samo ambitnie, czytał jakąś księgę o Internecie.
W Pile posiedzieliśmy kolejny dzień, znaczy się, pobyliśmy z rodzicami, przenocowaliśmy, i kolejna podróż pociągiem na nas czekała. Niestety, nie miała to być wyprawa do Łeby. Kwatery nad morzem nam się marzyły, powiem, że nawet bardzo. Zmęczeni uśmiechaniem się do wszystkich, rozmowami na temat nadchodzących zaślubin i planów na przyszłość marzyliśmy o odpoczynku nad morzem, szumie fal i nicnierobieniu. W ciągu tygodnia zajmowała nas praca, niestety w naszych trudnych czasach, musiała być na dwa etaty, a bieganie i załatwianie spraw ze ślubem wcale nie było łatwiejsze. No nic, chyba takie życie biednego żuczka ma być, nikt nie mówił, że będzie łatwo. I chyba najważniejsze, że w tym okresie świątecznym byliśmy razem, kochając i wspierając się nawzajem w pokonywaniu wszystkich przeszkód, które życie stawia na naszej drodze.
Climb Every Mountain
-
Wieki nie dziergałam czegoś tak po prostu dla siebie. No dobra, może nie
wieki, w końcu jakiś czas temu Ease zrobiłam, ale jakoś totalnie
subiektywnie tak ...
7 lat temu